niedziela, 30 czerwca 2013

Łukaszynka Złotousty

Na zakończenie roku szkolnego w przedszkolu Łukaszynka dostał od pań "Dyplom Złotoustego" z wyborem najciekawszych sentencji własnego autorstwa. Większość co prawda prezentowaliśmy już na blogu, ale skoro jest okazja zebrać je wszystkie i przypomnieć raz jeszcze....

Łukasz  ogląda katalog z zabawkami. Patrzy na jedną z zabawek :
- To jest dobra śmierć....
Pani Monika pyta:
- I co ona robi, ta dobra śmierć?
- Połaża się na stopie.
- I to jest ta dobra śmierć?
- Nie, niedobra.


Łukasz wyjaśnia pani Monice kwestie religijne:
- Maryja zabiła tego złego węża i teraz jest pojemnik w Przemyślu.
- Jaki pojemnik?
-No, Maryja ma tego węża na nogach....
- Chyba pomnik, nie pojemnik.
- Tak, pomnik....


Łukasz buduje z klocków:
- Zbudowałem Nowy Jork!
Pani Karolina zaciekawiona pyta:
- O, a jest tam Statua Wolności?
- Nie, jest Chwała Na Wysokości.


Pani Monika pyta Łukasza o plany na przyszłość:
- Łukasz, co będziesz robił jak będziesz duży?
- Będę grał w krasnoludy.
- A jak utrzymasz swoją żonę?
-Całusem!
- Ale skąd weźmiesz pieniądze na życie?
- Z bankomatu.


Łukasz ułożył rymowankę o pani Monice:
"Wpadła bomba do piwnicy, SOS, gruba pani jest, ugryzł panią pies!"


Łukasz przyniósł do przedszkola statek. Pani Monika pyta:
- Łukasz, skąd masz taki fajny statek?
- Dostałem od mamy i taty.
- A z jakiej okazji?
- Imieniny kota.


Łukasz rozciął sobie palec. Pani Monika mówi:
- Łukaszu, chodź, nakleimy plasterek.
Łukasz na to:
- Nie! Podaj mi płytki krwi!


Milenka przyszła do pań i mówi, że Łukasz powiedział, że jej już nie lubi. Pani Monika pyta:
- Łukasz, dlaczego tak powiedziałeś Milence?
- Ale ja mam inne kobiety!


Tata Łukasza zostawił w szatni czapkę. Przejęty Łukasz wyjaśnia:
- To czapka "mojej taty"! Ojej! Zmarznie mu głowa i będzie miał ospę!


Łukasz przygotował zadanie dla pani Moniki:
- Proszę połączyć te kropki. Pani też musi się czegoś nauczyć!


Łukaszowi kiełkuje rzeżucha. Pokazuje to pani Madzi i pani Monice:
- Popatrz! Popatrz! Jestem dobry farmer!


Łukasza rozważania o życiu: 
- Człowiek jest teraz młody, ładny, znaczy daleko, daleko, daleko i jest teraz stary.... Cóż, takie jest życie!


Łukasz opowiada pani Madzi:
- A wie pani? Mój ulubiony sport to bieganie i pływanie w wannie. Już się nauczyłem leżeć w wodzie!


Łukasz opowiada skąd się biorą dzieci:
- Dzieci są w brzuchu. I tam jest taka rurka, w której jest jedzenie. Ona idzie prosto, prosto, do brzucha do pępka. To jest pępownica!


Łukasz na widok kolegi - drugiego Łukasza:
- To też jest Łukasz? Jemu się tak samo geny ułożyły?


Łukasz:
- Ośmiornica je tylko rybskie mięso, człowieckie nie!


Łukasz: " Jak ktoś jest smutny, to ja dam mu uśmiech. I już załatwiona sprawa!"


Łukasz: 
- Będę was uczył o planetach i o ciele. Będę tu panem przedszkolankiem!





PS: Zakończenie roku było nostalgiczne. Panie się wzruszyły, obawiając się, że po odejściu dwóch największych "złotoustych" nie będzie im miał kto zapełniać tablicy swoimi sentencjami. 
Ale jak mawia Łukaszynka: "Takie jest życie". Wierzę jednak gorąco w kreatywność młodszych roczników. Poza tym ilekroć paniom zrobi się smutno, ktoś inny będzie w stanie dać im uśmiech. "I załatwiona sprawa!"
Nam dużo ciężej będzie zostawić przedszkolny etap życia za sobą, choć całe szczęście Łukaszynka pójście do szkoły postrzega pozytywnie.

Paniom, które wiem że namiętnie czytują bloga Łukaszynki raz jeszcze dziękuję za wspaniałe 3 lata....

I do zobaczenia za czas jakiś, kiedy Łukaszynka powróci "nauczać o ciele i o planetach jako pan przedszkolanek."

piątek, 28 czerwca 2013

Korepetycje z astronomii i geografii

Jednego dnia z powodu korków Łukasz spędził w samochodzie ze swoim Kuzynem prawie godzinę. Nieplanowany panel dyskusyjny stał się okazją do interesującej wymiany myśli.

Łukasz do Sebastiana:
- Wiesz co to jest Pluton? Pluton to najzimniejsza planeta na ziemi.



Tak powierzchnię Plutona wyobrażają sobie naukowcy - źródło: Wikipedia





Po chwili z Kosmosu schodzi na ziemię i pyta:
- A wiesz Sebastian co to jest Hel? Hel to taki patyk na końcu Polski.

Za to zdjęcie dziękujemy również autorom Wikipedii



Łukaszynka w sidłach Amora

(Prawa autorskie - oczywiście Disney co.)
Może to nieskromne się tak chwalić, ale nasz Łukaszynka niemal od pierwszych dni w przedszkolu cieszył się niemałym zainteresowaniem płci przeciwnej. Mimo że do postawy Herkulesa dużo mu brakuje, a i jego maniery pozostawiają dużo do życzenia.
Zakończenie roku szkolnego i czas pożegnań stały się okazją bezpardonowej walki o wpływy pomiędzy "pierwszą żoną" Łukasza a obecną:
- Łukasz, może pożegnałbyś się ze "swoją żoną" Milenką? - proponuje pani.
- Łukasz nie jest wcale jej mężem tylko moim!!! - ripostuje czujna "Beronia".




Jeszcze tego samego dnia po południu Łukasz wdał się w "flirt" ze świeżo poznaną dziewczynką  w Mc Donaldzie. Rodzice ironizują, że to niestosowne, że "Beronia" będzie płakać w poduszkę.... Łukasz odpowiada beztrosko:
- "Beronia" idzie do innej sali [czyt. innej grupy w przedszkolu], ja jadę na Hel a potem do szkoły. Muszę poszukać sobie innej dziewczyny....

czwartek, 27 czerwca 2013

Koniec przedszkola? Nie pozwolę !!!

Wczoraj w naszym przedszkolu odbyła się uroczystość zakończenia roku. Na drzwiach przyklejaliśmy własnoręcznie wycięte i pokolorowane "łapki - papatki" (robiące : "pa-pa")
 Od września idę do zerówki przy szkole "prawie mojej ulubionej". Tak stwierdziłem po obejrzeniu korytarzy ze stołami do pingponga, ławkami po których można się ślizgać, sali zerówkowiczów, szatni i placu zabaw z drabinkami w kształcie okrętu piratów.
Oczywiście będę tęsknił za moimi paniami i kolegami, ale obiecałem paniom, że będę je odwiedzać, wymieniłem się adresami i prezentami z moją narzeczoną - "Beronią", samo zakończenie było fajne i bardzo wesołe. W przedstawieniu byłem książką "O dinozaurach i Factorach". Jeżeli uważnie czytacie bloga Łukaszynki to na pewno wiecie o jakie Factory chodzi.
Na uroczystości niespodziewanie zjawiła się Ewa - moja starsza siostrzyczka, która nie chce czekać aż będzie dorosła, tylko już pisze i ilustruje własne książki. To ci była niespodzianka !!!
Na koniec dostałem "Dyplom Złotoustego". Tato na pewno nie wytrzyma i moje złote myśli wrzuci na bloga raz jeszcze. Był też dyplom ukończenia przedszkola i prezenty - książka o dinozaurach (tym razem bez Factorów, ta chyba czeka aż ja ją napiszę a Ewa zilustruje) i farby do malowania twarzy, które zaraz po przyjściu do domu poszły w ruch. Nawet mama dała się przemalować na Króliczka.
Była pizza i słodycze.... W sumie chyba więc fajnie jest kończyć przedszkole. Zwłaszcza, że przez miesiąc wakacji będę jeszcze do niego chodził nacieszyć się kolegami i paniami, a później i tak będę je odwiedzać i raczyć "złotymi myślami" na blogu....


Rycerzem bedąc chcę postarać się

"Rycerzem będąc chce postarać się" to oczywiście zawołanie Rycerza Mike'a - bohatera kreskówki na Mini Mini Plus i prawdopodobnie brytyjskiej BBC (stamtąd pożyczyliśmy zdjęcie bohatera - dziękujemy!!!)



Ale nasz Łukaszynka jest równie rycerski. Jakieś przykłady? Oto dwie anegdoty:


  • Wracając z przedszkola mama Łukasza skręciła sobie nogę. Widząc wyraz bólu na jej twarzy Łukasz mówi: - Gdybym był odrobinę silniejszy, wziąłbym Cię mamo na ręce i zaniósł do domu.




  • Innym razem Łukaszynka bardzo się przejął losem pana, który nadużył "gęsiego winka" i spał sobie smacznie pod krzaczkiem. Łukasz koniecznie chciał go ratować. W domu na spokojnie tak wspominał całą tą sytuację: - Najbardziej bałem się, że ten pan połknął trującą żabę z naszej książeczki o niebezpiecznych zwierzętach.
Fot: George Grall - National Geographic (http://animals.nationalgeographic.com/animals/amphibians/poison-frog/ )
PS: To nie jest nasza żabka z książeczki. Nasza była wielka i brzydka, ta jest mała i bardzo ładna, w najpiękniejszym zdaniem Łukaszynki kolorze świata - niebieskim. Żaba z książki mieszka w australijskim stanie Queensland, ta w Ameryce - "nie byle jakiej" Południowej. Trujących żab na świecie jest całe mnóstwo. Biedne bociany....





poniedziałek, 24 czerwca 2013

Moje akwarium - nowi mieszkańcy

Wiecie, że już prawie rok mam własne akwarium?
To był mój prezent na 5 urodziny. Całe szczęście rodzice w temacie zwierząt nie są zbyt konsekwentni. Bardzo chciałem mieć akwarium z rybkami, więc mi kupili, powtarzając: "Masz już kotka, własne rybki, ze zwierzętami na razie dość. Koniec kropka!..." . Ale ja wciąż chciałem mieć drugiego kotka, więc znów ulegli i przynieśli z lecznicy kota Kropka....
Od wczoraj w moim akwarium przybyli nowi mieszkańcy - prystelki barwne.

prawa autorskie - www.rybnehobby.zafriko.pl - polecam stronę!!!
Podoba Wam się prystelka? Mi bardzo. Co prawda bardziej podobał mi się niebieski bojownik, ale pani w sklepie powiedziała, że to łobuz i mógłby poodgryzać moim gupikom i danio ogony, a z kolei skalar żeglarz mógłby się męczyć w naszym małym akwarium.
A prystelkom u nas jest chyba dobrze.... Polubiły towarzystwo gupików, danio, zbrojnika sumatrzańskiego. Ciekawe czy z gupikami rozmawiają w dialekcie rybnohiszpańskim czy rybnoportugalskim i czy wspominają jak to się pływało w szerokich nurtach Amazonii? Czy dorośli mają rację, że dzieci i ryby głosu nie mają.
Z dziećmi - koń by się uśmiał... To może i ryby mają głos. Tylko taki cichutki....

piątek, 21 czerwca 2013

Lato

Wiecie, że dzisiaj mamy pierwszy dzień lata?

"Lato - każde jego chwile bezcenne zawsze są
Lato - to najpiękniejsza z przygód, która czeka by przeżyć ją
To lody, gofry i sorbety przez calutki dzień
To lato - nasz najweselszy sen..."

Sam tego nie wymyśliłem - to Finneasz i Ferb. Zresztą posłuchajcie tych gości:


czwartek, 20 czerwca 2013

Najnowsze gagi z przedszkola

Pamiętacie, że w przedszkolu u Łukaszynki jest tablica ze śmiesznymi gagami, złotymi myślami Łukasza i jego koleżanek i kolegów? Ze statystyk Google'a wynika, że poprzednie gagi bardzo się Wam podobały.
Mam więc dla Was dobrą i złą wiadomość.
Zła - to już ostatni odcinek gagów z przedszkola na naszym blogu. Po wakacjach Łukaszynka idzie do zerówki przy szkole podstawowej. Wraz z nim odchodzą najwięksi chyba "złotouści". Liczymy na świeże kadry, bo ktoś będzie musiał wypełnić miejsce na tablicy w szatni swoimi przemyśleniami.

Dobra wiadomość - mamy garstkę nowych gagów:

Łukasz podaje pani w przedszkolu kartkę xero z pracą domową. Mówi: - Połącz proszę te kropki.... W końcu Ty też się czegoś nauczysz."


Łukasz - oceanograf wyjaśnia: "Ośmiornica zjada tylko rybskie mięso, a nie człowieckie!"


[ Darmowa grafika pobrana z serwisu www.freepik.pl ]

Możliwości intelektualne Łukasza docenił najlepiej jego najlepszy kolega - autor największej liczby złotych myśli w tym semestrze. Podzielił się z kolegami w przedszkolu smutną refleksją: - Jeden mądry Łukasz na cały świat to za mało....


[ Szkoła Ateńska - fresk Rafaela, gdzie jako największe umysły starożytności: Sokrates, Heraklit, Platon, Arystoteles, Pitagoras sportretowane zostały największe zdaniem Rafaela osobowości odrodzenia. Gdyby ten fresk powstał dzisiaj w przedszkolu Łukaszynki, nasz Łukasz stałby się z całą pewnością jedną z centralnych postaci przedstawienia ]

niedziela, 16 czerwca 2013

Zdjęcie pra- pra- pra- pra- pra- pra- dziadka

Jeszcze słówko a propos Nocy Kultury i wystawy archeologicznej. Na stronie Muzeum na Zamku znaleźliśmy z tatą zdjęcie naszego pra- pra- pra- pra- pra- pra- dziadka, który był paleolitycznym myśliwym, mieszkał gdzieś niedaleko w czasach kiedy nie było jeszcze Lublina, tylko pojedyncze namioty ze skór.
 Na imię miał Pretarus.... Tato twierdzi, że to brzmi trochę jak rzymskie imię, ale kto powiedział, że nasz pra- pra- pra- pra- pra- pra-dziadek nie mógł być jednocześnie pra- pra- pra- pra- dziadkiem Juliusza Cezara?

Prawda, że wygląda całkiem jak postać z filmu "Noc w muzeum"?

Zachęcam Was do odwiedzenia naszego Muzeum na Zamku. Pra- pra- pra- pra- pra- pra- dziadek i jego paczka: wojownik Wandalów, kobieta neolityczna opiekująca się ogniskiem to nie są jedyne atrakcje...
Więcej informacji o wystawach i atrakcjach znajdziecie na stronie Muzeum http://www.zamek-lublin.pl/index.php?l=pl&r=1 oraz na Facebooku: https://www.facebook.com/pages/Zamek-w-Lublinie/117331598344758?fref=ts

wtorek, 11 czerwca 2013

Noc Kultury w Lublinie

Wiecie, że są takie dni w roku, a także takie noce, kiedy wcale nie żałuję że nie mieszkam na Helu.... Ostatnio w moim mieście Lublinie była bardzo fajna impreza - Noc Kultury.
Kultura sama w sobie jest fajna - to przecież muzyka, teatr, plastyka.... A kultura w nocy, kiedy nawet dzieci nie muszą iść wcześnie spać, tylko wybierają się z rodzicami na fajne spacery połączone z lodami przy szalenie głośnej muzyce, to już nie da się porównać prawie z niczym.
Ale po kolei....
Gdyby nie obietnica lodów, prawdopodobnie tacie wcale nie udałoby się wyciągnąć mnie na żaden wieczorny spacer. Poza tym od dawna chciałem mu pokazać moje ulubione miejsca na Starym Mieście - "kamień bez szczęścia" (zwany przez dorosłych "kamieniem nieszczęścia") i rynnę-smoka.... Więc dałem się namówić.
Jak już tam doszliśmy, jak prawdziwi piechurzy na własnych nóżkach, okazało się że jest tam bardzo fajnie. Było mnóstwo ludzi, uliczni grajkowie, przebierańcy, żywy posąg Wikinga (czyli tak naprawdę żaden z niego Wiking, tylko pomalowany człowiek) i wiele, wiele innych atrakcji.
Pan rzeźbiarz pokazał mi jak robi się figurki aniołów z drewna, ale ta wiedza raczej do niczego mi się nie przyda. Jak będę dorosły, o ile nie zostanę paleontologiem, to zostanę lodziarzem i będę robił kręcone lody z niebieską polewą.
Była też wystawa malarstwa, ale to zainteresowałoby raczej moją siostrzyczkę Ewę. Ona chce zostać malarką, pisarką, a najlepiej jednym i drugim. Chce pisać i ilustrować książki.

Jako przyszły lodziarz muszę przyznać, że te lody na Placu po Farze były całkiem smaczne. Były dwukolorowe, z polewą cytrynową, potwornie brudzące... Ale najbardziej niezwykłe były okoliczności - pierwszy raz w moim prawie 6-letnim życiu jadłem lody prawie pod samą sceną, tańcząc do szalonej i głośnej muzyki rockowej. Tato ma w prawdzie troszkę więcej lat niż ja, ale też się przyznał, że pierwszy raz w życiu jadł lody na koncercie.
Grał zespół Lolo Ferari i było tak głośno, że w domu bym nie wytrzymał. A oto próbka ich możliwości:



Umyć się z lodów wstąpiliśmy do Muzeum. Tam też było bardzo dużo ludzi, wszyscy stali w kolejce by zobaczyć otwartą po długiej przerwie wystawę archeologiczną. A że archeologia jest bardzo ciekawa, więc i my postanowiliśmy chwilkę poczekać. Dłużyło mi się bardzo, a pan ochroniarz puszczał co chwila zaledwie kilka osób. Ale byłem dzielny i czekanie bardzo się opłaciło.

Były tam figury jaskiniowców, kobiet, dawnych wojowników zupełnie jak w moim ulubionym filmie "Noc w muzeum". Tak samo były też makiety z małymi ludzikami i ich domkami.... Niestety w naszym muzeum podczas Nocy Kultury figury wcale nie ożywały. Trudno.... Widać nad lubelskim Muzeum nie wisi żadna staroegipska klątwa.
Ale za to były tam też najprawdziwsze skarby: skarb monet rzymskich, monet arabskich, skarb bursztynowy... A archeolodzy w wyświetlanych filmikach tłumaczyli, że niekiedy zwykłe szklane paciorki z dawnych czasów czy nawet gliniany garnuszek jest więcej wart, niż skarb srebrnych monet.
Bardzo podobały mi się też kamienne narzędzia pra- pra- pra- pra- pra- pra- dziadka i filmik o tym jak pra-pra-pra-pradziadek sam robił swoje narzędzia. Zauważyłem też małe oszustwo. Nie wiedzieć czemu "jaskiniowiec" robiący na filmie kamienne narzędzia na palcu miał całkiem współczesną złotą obrączkę!!!

Fajne były kamienne narzędzia, barbarzyński wojownik z czasów rzymskich, ale muszę Wam się przyznać, że fajniejsza broń jest na I piętrze: armaty, moździerze, granaty ręczne czy CKM "Maxim" mojego dziadka Janka. Wojownicy z wystawy archeologicznej mieli tylko miecze, włócznie i łuki... Co to jest naprzeciw broni palnej?!

W nocy w Muzeum na Zamku było tak fajnie, że mama martwiąc się gdzie nas posiało dzwoniła do nas dodzwonić się trzykrotnie, ale tato miał wyłączony telefon. Jak tylko zorientował się jak jest późno, wracaliśmy do domu biegusiem.
Tato pozwolił mi raz jeszcze zatrzymać się przy Czarciej Łapie i to tylko dlatego, że bardzo lubię legendy. Wiecie, że Czart z Trybunału miał dokładnie taki sam rozmiar dłoni co moja wychowawczyni z przedszkola? Sprawdziliśmy to kiedyś podczas wycieczki.

Ale na tym podobieństwa się kończą. Z całą pewnością to nie ona zostawiła odbicie swojej łapy na ławie sądowej. Skoro na co dzień tak cierpliwie znosi dokazywania i humory całej naszej paczki, to po prostu nie może być Diabłem z Trybunału. Za tyle serca co nam okazuje inne Czarty by ją dawno wywaliły z roboty....






Dziękujemy ci Ewciu!!!!

Bardzo serdecznie dziękujemy Ci Ewciu, zwłaszcza w imieniu dorosłych, za wylansowanie zapomnianego już przeboju zespołu 2 Unlimited "No limit". Jeszcze raz wielkie dzięki!!!!
PS: Za karę jak przyjedziesz do nas w gości, będziesz słuchać fado ;-)

piątek, 7 czerwca 2013

Smak lata

Wczoraj Łukaszynka spróbował truskawek z cukrem. Wielki przełom, bo przez kilka ostatnich lat nie chciał nawet spróbować. Tym razem zjadł ze smakiem i przyznał, że są pyszne. Nie wiem czy do końca chodziło o naturalny smak truskawek, ale zawsze to krok naprzód.
Mówi:
- To jest pyszne..... Dziękuję tato, że kupiłeś taki smaczny cukier!.....

niedziela, 2 czerwca 2013

To chcę! .... To chcę!.... To chcę na moją stronę!!!.....

[ Komentarz chyba zbyteczny ]

Drewniany Factor

Łukaszynka zbudował własny model Factora z klocków drewnianych - "Lego Hero Factory" (patrz post poniżej) w wersji retro.
Prawda, że podobieństwo uderzające?

Zdaniem Łukasza jego wynalazek naprawdę przenosi do świata "Factorów". Mówi:

- Jak Michał z mojego przedszkola zobaczy zdjęcie w internecie, zawoła: "Chcę kupić od Łukasza tą maszynę"!!!!

Może wystawię mój wynalazek na Allegro albo eBay'u? Szkoda tylko, że nie znam za bardzo wartości pieniądza. Co się bardziej opłaca - sto złotych czy sto groszy? ....

Pra-pra-pra-pra-dziadek stosując handel wymienny był o wiele mądrzejszy. W dawnych czasach mógłbym dostać za swój wynalazek pianki lub żelki, napój dla "kosmitów" o wściekle niebieskim kolorze albo Sprite'a.... A pieniądze? Dorośli przecież sami mówią, że szczęścia nie dają. A żelki owszem. Uwierzcie mi - znam się na tym!

sobota, 1 czerwca 2013

Wymarzony Mózg Łukaszynki

Łukaszynka, jak wszyscy chłopcy w przedszkolu bardzo marzył o własnym "Mózgu" - dla niewtajemniczonych zestawie klocków Lego z serii "Hero Factory", które po złożeniu zamieniają się w przerażającego, złego humanoida, wyglądającego jak robot.
Od miesięcy w markecie zatrzymywał się zawsze przy półce z "Mózgami". Konsekwentnie upatrzył sobie swojego wymarzonego - z pomarańczowym "mózgiem", wielką maską na twarzy, czerwonymi oczami i mnóstwem pomarańczowo-czerwonych ostrzy sterczących z różnych części ciała.
Skapitulowaliśmy.... Łukasz dostał swojego "Mózga" w przededniu Dnia Dziecka.
Na początku radość była przeogromna. Łukasz nie mógł skupić się na składaniu podskakując i biegając w kółko jak mały psiak za własnym ogonem.
Przed zaśnięciem jednak Łukasz przyznał się do czegoś strasznego:
- Wiesz tato? Tak naprawdę to ja boję się tego mojego "Mózga"....
- Nie przejmuj się! Rano zrobimy mu dziewczyńską spódniczkę w różowe grochy i kokardę. Nie będzie już straszny, tylko śmieszny.....

Tym sposobem jest i wilk syty i owca cała. Łukaszynka może zaszpanować przed kolegami w przedszkolu, że ma "własnego Mózga", a już się go nie boi, bo zawsze może go przebrać za małą dziewczynkę.... Wyobrażacie go sobie w dziewczyńskim przebraniu?

PS: Prawa do postaci należą do firmy LEGO. Mam nadzieję, że autorzy wybaczą nam autorskie przeróbki.