Stęskniliście się trochę za śmiesznymi gagami Łukaszunki? Oto najnowszy:
Po przyjściu do szkoły Łukaszynka zmienia obuwie. Siłuje się z kapciem, siłuje.... W końcu ptya:
- Dobrze zakładam te kapcie? Na dobrą nogę?
Tato z lekkim wyrzutem:
- Ile ty masz lat?! Już powinieneś wiedzieć takie rzeczy!
- Ja wiem i umiem. Potrafię medytować jak Mistrz Yoda. Chwilkę pomedytuję i już wiem który but pasuje na którą nogę. Tylko dzisiaj jest za zimno na medytację...
środa, 27 listopada 2013
"Afryka Kazika" - ulubiony fragment Łukaszynki
Jak już wiecie z poprzedniego postu, "Afryka Kazika" to bardzo fajna książka. Zarówno dla takich ciekawych świata 6-latków jak Łukaszyna, jak i dla trochę starszych chłopców i dziewczyn. Nie ma dnia by Łukasz nie był autorowi wdzięczny, że postanowił przybliżyć postać niesamowitego globtrotera Kazimierza Nowaka dzieciom.
W "Afryce Kazika" znajdziecie całe mnóstwo ciekawych i zabawnych historii: o pierwszej nocy Kazika na pustyni, o tajemniczych tam-tamach, spotkaniu z królem Rwandy, wspinaczce w Górach Księżycowych, o rannym gepardziątku, o spotkaniu Kazika z ludożercą i afrykańskim czarownikiem, o zupie z szarańczy, o mądrym wielbłądzie...
Łukaszynka najbardziej upodobał sobie jednak historię o złodziejaszku z pompką do roweru w roli głównej. Ciekawe czy Wam spodoba się tak samo w oryginale, jak i w komiksie Łukaszynki?
Spotkała mnie dziś nieprzyjemna przygoda, a właściwie dwie, ale najpierw opowiem o pierwszej. Otóż zbliżał się wieczór, a ja rozglądałem się za miejscem na rozbicie namiotu, by odpocząć po całodniowym marszu, gdy poczułem uderzenie w plecy. Odwróciłem się i ujrzałem, że miejscowy złodziejaszek, myśląc pewnie, że wiozę w bagażu nie wiadomo jakie skarby, wymachuje kijem.
- Ty bandyto! - krzyknąłem i sięgnąłem po schowaną w torbie pompkę do roweru, by bronić się przed kolejnymi ciosami.
Na widok pompki złodziej pomyślał chyba, że wyciągam jakąś groźną broń, bo uciekł przestraszony i na szczęście więcej się nie pokazał.
[Łukasz Wierzbicki, Afryka Kazika, Warszawa 2012, s.28]
Jeśli chcecie wiedzieć jaka była ta druga nieprzyjemna przygoda Kazika tego samego dnia, musicie sami sięgnąć do książki. Ciekawe czy na Was zrobi takie samo kolosalne wrażenie?
W "Afryce Kazika" znajdziecie całe mnóstwo ciekawych i zabawnych historii: o pierwszej nocy Kazika na pustyni, o tajemniczych tam-tamach, spotkaniu z królem Rwandy, wspinaczce w Górach Księżycowych, o rannym gepardziątku, o spotkaniu Kazika z ludożercą i afrykańskim czarownikiem, o zupie z szarańczy, o mądrym wielbłądzie...
Łukaszynka najbardziej upodobał sobie jednak historię o złodziejaszku z pompką do roweru w roli głównej. Ciekawe czy Wam spodoba się tak samo w oryginale, jak i w komiksie Łukaszynki?
Spotkała mnie dziś nieprzyjemna przygoda, a właściwie dwie, ale najpierw opowiem o pierwszej. Otóż zbliżał się wieczór, a ja rozglądałem się za miejscem na rozbicie namiotu, by odpocząć po całodniowym marszu, gdy poczułem uderzenie w plecy. Odwróciłem się i ujrzałem, że miejscowy złodziejaszek, myśląc pewnie, że wiozę w bagażu nie wiadomo jakie skarby, wymachuje kijem.
- Ty bandyto! - krzyknąłem i sięgnąłem po schowaną w torbie pompkę do roweru, by bronić się przed kolejnymi ciosami.
Na widok pompki złodziej pomyślał chyba, że wyciągam jakąś groźną broń, bo uciekł przestraszony i na szczęście więcej się nie pokazał.
[Łukasz Wierzbicki, Afryka Kazika, Warszawa 2012, s.28]
Jeśli chcecie wiedzieć jaka była ta druga nieprzyjemna przygoda Kazika tego samego dnia, musicie sami sięgnąć do książki. Ciekawe czy na Was zrobi takie samo kolosalne wrażenie?
niedziela, 24 listopada 2013
Afryka Kazika - komiks Łukaszynki
Najulubieńszą książką Łukaszynki stała się ostatnio "Afryka Kazika" Łukasza Wierzbickiego. Wszystkim gorąco polecamy!!!
Wcale nie dziwi mnie, że przygody polskiego podróżnika Kazimierza Nowaka, który przemierzył Afrykę dwukrotnie, większość trasy pokonując na rowerze, podbije bez reszty serce Łukaszynki. W końcu to książka o podróżniku (dotychczasowym największym idolem Łukaszynki był Ferdynand Magellan, Kazik Nowak go zdetronizował), o "magicznym" kontynencie afrykańskim... Książka poza tym jest napisana specjalnie z myślą o dzieciach - odpowiednia długość rozdziałów, nienachalne moralizatorstwo, przygody często bardzo zabawne i zawsze dobrze się kończą.
Łukaszynka książkę "Afryka Kazika" miał już trzykrotnie w zerówce, w okolicach Wszystkich Świętych pytał się o grób Kazika, bo chciał mu zaświecić światło, postanowił też zrobić własny komiks o przygodach Kazika.
Na zachętę strona tytułowa - Kazik z charakterystyczną rudą brodą, w hełmie korkowym niemal na początku swej podróży w głąb dzikiej Afryki. W tle - piramidy.
Wcale nie dziwi mnie, że przygody polskiego podróżnika Kazimierza Nowaka, który przemierzył Afrykę dwukrotnie, większość trasy pokonując na rowerze, podbije bez reszty serce Łukaszynki. W końcu to książka o podróżniku (dotychczasowym największym idolem Łukaszynki był Ferdynand Magellan, Kazik Nowak go zdetronizował), o "magicznym" kontynencie afrykańskim... Książka poza tym jest napisana specjalnie z myślą o dzieciach - odpowiednia długość rozdziałów, nienachalne moralizatorstwo, przygody często bardzo zabawne i zawsze dobrze się kończą.
Łukaszynka książkę "Afryka Kazika" miał już trzykrotnie w zerówce, w okolicach Wszystkich Świętych pytał się o grób Kazika, bo chciał mu zaświecić światło, postanowił też zrobić własny komiks o przygodach Kazika.
Na zachętę strona tytułowa - Kazik z charakterystyczną rudą brodą, w hełmie korkowym niemal na początku swej podróży w głąb dzikiej Afryki. W tle - piramidy.
wtorek, 12 listopada 2013
Angry Birds Indiana Jones i inne historie
Łukaszynka bardzo ubolewa nad tym, że ma zaledwie 6 lat. W związku z tym nie może jeszcze oglądać wielu fajnych filmów m.in: "Indiana Jones" czy "Park Jurajski", w mniejszym stopniu, ale również "Harry Potter" itd...itp... W przypadku "Indiany Jonesa" zna już mniej więcej zarys fabuły, docieka na własną rękę co było w części pierwszej, co w drugiej, co w trzeciej a co w czwartej. Łukaszynka wymyślił nawet scenariusz własnej gry komputerowej - "Angry Birds Indiana Jones":
"Indiana Jones to byłby ten czerwony kurczak -opowiada- tyle, że w kapeluszu. Jego mocą byłoby strzelanie biczem. Byłby też ten chłopiec na motorze z części o Kryształowej Czaszce....
- A wiesz, że to był jego syn? - wtrąca się mama.
- Niemożliwe!!! Tego kosmity?!!! - dziwi się Łukasz.
Żeby "ustalić ojcostwo" jednego z bohaterów konfrontując swoje wyobrażenia z filmem Łukaszynka musi jeszcze troszeczkę podrosnąć. |
PS: Łukaszynka wymyślił także ostatnio dwie kolejne części "Gwiezdnych Wojen" (troszeczkę w nawiązaniu do najnowszej, która właśnie powstaje). Dwie nowe części wg jego scenariusza będą nosić tytuły: "Prawie Mroczne Widmo"i "Nienowa Nadzieja". Ortodoksyjni fani sagi "Gwiezdne Wojny" niech nie złoszczą się na Łukaszynkę o dość śmiałe nawiązania, również w tytułach odcinków. Łukaszynka tak w dowód najwyższego uznania.
Czyżby już z myślą o Łukaszynce wymyślono logo VII, VIII i IX części nieśmiertelnej sagi? |
sobota, 9 listopada 2013
Dar dla Muzeum Łodzi Wikingów
Zapewne pamiętacie, że Łukaszynka w wakacje był ze swoją ciocią i ukochaną siostrzyczką Ewą na Helu.
I jak to z wakacji przywiózł rozmaite, bardziej lub mniej konwencjonalne pamiątki, m.in. kawałek zbutwiałej znalezionej na plaży deski, która zdaniem Łukaszynki z całą pewnością była fragmentem łodzi Wikingów.
Po pół roku Łukaszynka dojrzał do tego, by swoje znalezisko podarować muzeum. Tylko jakiemu? Po chwili namysłu i poszukiwań w internecie stwierdziliśmy, że ze znaleziska Łukaszynki najbardziej ucieszy się Muzeum Łodzi Wikingów z Oslo.
Łukaszynka nawet jak należy sporządził mapkę z oznaczeniem miejsca znaleziska (mapka Helu w lewym górnym rogu), flagą Wikingów i portretem ich "szefa" z wielkimi wąsami i w hełmie z rogami. Podobno Wikingowie takich wcale nie nosili, ale skoro wszyscy, nawet spółka Goscinny i Uderzo od Asteriksa tak rysują Wikinga, to i Łukaszynka poszedł ich śladem. Gdyby narysował Wikinga zgodnie z prawdą historyczną w stożkowym hełmie z nochalem, nikt nie wiedziałby o co chodzi i co robi ten gość wraz z flagą Norwegii.
Na dole listu Łukaszynka się podpisał, tak jak potrafi.
Gdybyśmy naszego fragmentu łodzi mieli nie zobaczyć nigdy więcej (Łukaszynka wie, że muzea część zbiorów udostępniają zwiedzającym a kilkakrotnie więcej przechowują w przepastnych magazynach), fragment łodzi z Helu mamy na fotografiach.
I jak to z wakacji przywiózł rozmaite, bardziej lub mniej konwencjonalne pamiątki, m.in. kawałek zbutwiałej znalezionej na plaży deski, która zdaniem Łukaszynki z całą pewnością była fragmentem łodzi Wikingów.
Po pół roku Łukaszynka dojrzał do tego, by swoje znalezisko podarować muzeum. Tylko jakiemu? Po chwili namysłu i poszukiwań w internecie stwierdziliśmy, że ze znaleziska Łukaszynki najbardziej ucieszy się Muzeum Łodzi Wikingów z Oslo.
Na dole listu Łukaszynka się podpisał, tak jak potrafi.
Gdybyśmy naszego fragmentu łodzi mieli nie zobaczyć nigdy więcej (Łukaszynka wie, że muzea część zbiorów udostępniają zwiedzającym a kilkakrotnie więcej przechowują w przepastnych magazynach), fragment łodzi z Helu mamy na fotografiach.
czwartek, 7 listopada 2013
Praca na konkurs
O tym, że Łukasz jak dorośnie, chce zostać twórcą cudów świata wiecie już z poprzedniego postu. Jak myślicie? Czy talent Łukaszynki na dzień dzisiejszy jest tak bezsprzeczny, że można go postawić w jednym rzędzie z Fidiaszem i Michałem Aniołem?
Gdyby ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, dzieło przedstawia przygody pszczółki Mai i powstało z myślą o konkursie na MiniMini Plus, w którym nagrodą główną jest tablet. Stąd i staranność, dbałość o detale znacznie większa niż zwykle.
A co Łukaszynka by ronił z tabletem? To oczywiste!!! Przez cały Boży dzień grałby w "Angry Birds". I jako uznany artysta nie musiałby już chodzić do zerówki ani dnia dłużej.
Gdyby ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, dzieło przedstawia przygody pszczółki Mai i powstało z myślą o konkursie na MiniMini Plus, w którym nagrodą główną jest tablet. Stąd i staranność, dbałość o detale znacznie większa niż zwykle.
A co Łukaszynka by ronił z tabletem? To oczywiste!!! Przez cały Boży dzień grałby w "Angry Birds". I jako uznany artysta nie musiałby już chodzić do zerówki ani dnia dłużej.
Trzy nowe pomysły na życie
Łukaszynka konsekwentnie od wielu już lat powtarza, że jak dorośnie, będzie paleontologiem.
Mimo to co pewien czas pojawiają się i alternatywne pomysły na życie, czasem nawet po dwa jednego dnia. Oto trzy najświeżższe:
Jak zatem Łukaszynka argumentuje swój wybór "ścieżki kariery"?
Chcę zostać narciarzem, bo bardzo chcę pojechać na olimpiadę.... Być bardzo znany, rozdawać mnóstwo autografów, a na "kombizendonie" chciałbym mieć Czerwone Serduszko (WOŚP - przyp.red.) i znaczek "Warto Pomagać"....
Mimo to co pewien czas pojawiają się i alternatywne pomysły na życie, czasem nawet po dwa jednego dnia. Oto trzy najświeżższe:
1. Łukaszynka la'Bomba
To oczywiście nawiązanie do przydomka najsłynniejszego chyba narciarza alpejskiego - Alberto Tomby (la'Bomby). Łukazynka bowiem ni z gruszki ni z pietruszki oznajmił nam, że gdy dorośnie, będzie chciał zostać narciarzem, specjalistą od zjazdu i slalomu.
Tym, którzy znają Łukaszynkę może wydać się to troszeczkę dziwne. Łukasz bowiem nie jest ani przesadnym fanem prędkości, od gór znacznie woli polskie Morze, a zimę najbardziej lubi w maju i w czerwcu, bo w grudniu już nie koniecznie.
Benjamin Raich (fot. A. Trovati AP za: www.sport.pl), który już może obawiać się groźnego rywala w Pucharze Świata. |
Jak zatem Łukaszynka argumentuje swój wybór "ścieżki kariery"?
Chcę zostać narciarzem, bo bardzo chcę pojechać na olimpiadę.... Być bardzo znany, rozdawać mnóstwo autografów, a na "kombizendonie" chciałbym mieć Czerwone Serduszko (WOŚP - przyp.red.) i znaczek "Warto Pomagać"....
2. Łukaszynka - znaczy kapitan
Tego samego dnia po południu Łukaszowi plany na przyszłość pozmieniały się diametralnie:
Wiesz tato? ... Jak będę duży, to zostanę kapitanem wielkiego statku. Takiego z polską flagą na czubeczku. I będę nim pływać do Stanów Zjednoczonych, Anglii, Rzymu, Egiptu, na "Wyspę Wikingów" i na Madagaskar....
Na jednym piętrze będę miał "Piracką Restaurację", gdzie będę podawał "za tanio" same morskie smakołyki: dorsza, makrelę... Do picia - Coca-Cola albo "e'Sprite".
Na dole będą łódki ratunkowe na wypadek pożaru i kostiumy płetwonurka dla tych, co nie umią pływać. I kiedy wybuchnie pożar, nawet kucharzowi rozkażę zostawić talerze, garnki, patelnie i rzeczy z lodówki i uciekać do łodzi w stroju płetwonurka.
A oto legendarny, ostatni polski Transatlantyk "Stefan Batory" (1952-87). Pozostaje wierzyć, że Łukaszynka przywróci chlubną tradycję polskiej żeglugi transoceanicznej - (źródło: http://mgdynia.blogspot.com/p/tss-stefan-batory-ostatni-polski.html ) |
3. Łukaszynka - rzeźbiarz i architekt
Po namyśle następnego dnia:
Tato? Ja już nie chcę być kapitanem... Chcę być "Twórcą Cudów Świata". Chcę robić projekty budowli, ale i posągów. Chciałbym zrobić rzeźbę tego łosia z krzyżykiem między rogami i tego świętego, który jest patronem wszystkich myśliwych.
I chciałbym, żeby mój posąg stanął w tym mieście, gdzie była mama i kupiła mi książeczkę o Pompiku (Białowieża - przyp. red.)
sobota, 2 listopada 2013
Pamiętamy....
Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki to piękne dni....
Wczoraj z Łukaszynką odwiedzaliśmy cmentarze dwukrotnie - za dnia oraz po zmierzchu, kiedy cmentarz tonąc w blasku świec i zniczy zdaniem Łukaszynki "wygląda jak miasto".
Odwiedzając groby bliskich nie mogliśmy zapomnieć o Miejscach Pamięci Narodowej. Łukasz własne znicze zaświecił zarówno na kwaterach głównego cmentarza wojennego przy ul. Unickiej w Lublinie (żołnierze z lat 1939-45), przy pomniku "Tym, którzy walką i cierpieniem służyli ojczyźnie" (na zdjęciu obok).
Nie zapomnieliśmy też o tzw. "żołnierzach wyklętych" z oddziału majora Hieronima Dekutowskiego "Zapory".
Łukaszynka symbolicznie zaświecił światło Mieczysławowi Cieszkowskiemu z prozaicznej przyczyny najfajniejszego konspiracyjnego pseudonimu - "Grzechotnik".
Jest to żołnierz dla nas właściwie nieznany. W sieci można odnaleźć strzępki informacji. "Grzechotnik" był żołnierzem Kedywu, 21 listopada 1943 roku dowodził pododdziałem podczas ataku na niemiecki pociąg w okolicach stacji Sadurki pod Nałęczowem. Głównym obszarem działalności partyzanckiej "Grzechotnika" były lasy w okolicach Janowa Lubelskiego. Wiosną 1944 roku jego pluton wszedł w skład oddziału leśnego pod dowództwem ppor. Sikory.
W tym miejscu nasze internetowe śledztwo się urywa. Wiemy tylko, że Mieczysław Cieszkowski zginął 14 lipca 1944 z rąk NKWD.
Świecąc światło "Grzechotnikowi" Łukaszynka oddał hołd wszystkim bohaterom podziemia.
W szczególny sposób Łukaszynka uhonorował też zasłużonego instruktora lotniczego Zbigniewa Prandotę. Na jego temat nie wiemy nic. Ale na Łukaszynce, podobnie jak na 90% chłopców w jego wieku odwiedzających cmentarz przy ul. Unickiej kolosalne wrażenie robi jego nagrobek. Łukasz pytał nawet czy piloci zawsze na grobach mają krzyż ze śmigłem?
W ubiegłym roku wraz z Łukaszynką i Ewką zwiedzaliśmy zabytkowy cmentarz przy ul. Lipowej w Lublinie. Szczególnie polecamy Waszej uwadze i pamięci mogiłę powstańców styczniowych.
W tym roku prawdopodobnie na najstarszą lubelską nekropolię nie dotrzemy. Zatem w ten szczególny dzień wszystkim bardziej lub mniej zasłużonym, wielkim i małym, znanym i całkiem anonimowym dedykujemy wirtualne: "Wieczne odpoczywanie...."
Wczoraj z Łukaszynką odwiedzaliśmy cmentarze dwukrotnie - za dnia oraz po zmierzchu, kiedy cmentarz tonąc w blasku świec i zniczy zdaniem Łukaszynki "wygląda jak miasto".
Odwiedzając groby bliskich nie mogliśmy zapomnieć o Miejscach Pamięci Narodowej. Łukasz własne znicze zaświecił zarówno na kwaterach głównego cmentarza wojennego przy ul. Unickiej w Lublinie (żołnierze z lat 1939-45), przy pomniku "Tym, którzy walką i cierpieniem służyli ojczyźnie" (na zdjęciu obok).
Nie zapomnieliśmy też o tzw. "żołnierzach wyklętych" z oddziału majora Hieronima Dekutowskiego "Zapory".
Łukaszynka symbolicznie zaświecił światło Mieczysławowi Cieszkowskiemu z prozaicznej przyczyny najfajniejszego konspiracyjnego pseudonimu - "Grzechotnik".
Jest to żołnierz dla nas właściwie nieznany. W sieci można odnaleźć strzępki informacji. "Grzechotnik" był żołnierzem Kedywu, 21 listopada 1943 roku dowodził pododdziałem podczas ataku na niemiecki pociąg w okolicach stacji Sadurki pod Nałęczowem. Głównym obszarem działalności partyzanckiej "Grzechotnika" były lasy w okolicach Janowa Lubelskiego. Wiosną 1944 roku jego pluton wszedł w skład oddziału leśnego pod dowództwem ppor. Sikory.
W tym miejscu nasze internetowe śledztwo się urywa. Wiemy tylko, że Mieczysław Cieszkowski zginął 14 lipca 1944 z rąk NKWD.
Świecąc światło "Grzechotnikowi" Łukaszynka oddał hołd wszystkim bohaterom podziemia.
W szczególny sposób Łukaszynka uhonorował też zasłużonego instruktora lotniczego Zbigniewa Prandotę. Na jego temat nie wiemy nic. Ale na Łukaszynce, podobnie jak na 90% chłopców w jego wieku odwiedzających cmentarz przy ul. Unickiej kolosalne wrażenie robi jego nagrobek. Łukasz pytał nawet czy piloci zawsze na grobach mają krzyż ze śmigłem?
W ubiegłym roku wraz z Łukaszynką i Ewką zwiedzaliśmy zabytkowy cmentarz przy ul. Lipowej w Lublinie. Szczególnie polecamy Waszej uwadze i pamięci mogiłę powstańców styczniowych.
W tym roku prawdopodobnie na najstarszą lubelską nekropolię nie dotrzemy. Zatem w ten szczególny dzień wszystkim bardziej lub mniej zasłużonym, wielkim i małym, znanym i całkiem anonimowym dedykujemy wirtualne: "Wieczne odpoczywanie...."
Subskrybuj:
Posty (Atom)