Jak już wspomniałem panu Rene Goscinnemu (nie wiem skąd on tyle wie o Tobie, przecież nie ma go w książce), bardzo lubię wszystkie Twoje przygody.
Poznałem Cię przypadkiem - kupując czekoladowe płatki śniadaniowe. Oczywiście, jak to płatki.Lepiej smakowały na sucho niż z mlekiem. Ale najważniejsza była mała książeczka z superaśną historią o latarce i o tym jak tato Mikołajka przypadkiem "zastrzelił" pana policjanta - tatę Rufusa. Całe szczęście nie na śmierć, bo strzelba nie była prawdziwa. To tylko taka zabawka na gumowe przyssawki.

Aż w końcu ten prawdziwy święty Mikołaj (nie jest nim wcale tato Joachima) przyniósł mi dużą książkę, którą z moim tatą czytamy często przed snem. Nie wiem który z nas bawi się przy tym lepiej. Mama też podsłuchuje.
Obrazki moim zdaniem mogłyby być kolorowe, ale i tak też są fajne. Zwłaszcza ten jak Ciebie goni bomba, a sanitariuszka Jadwinia już czeka żeby Cię wyleczyć. Może dlatego, że ja też bardzo lubię wojsko i tak jak Ty chciałbym zostać kapitanem okrętu wojennego, najlepiej niszczyciela. O ile nie zostanę odkrywcą ani astronautą, ani paleontologiem....

[11228880000000] - to pisałem sam, bez pomocy taty. Ale nie wiem co to za liczba. Na razie umiem liczyć tylko do 12, a dalej mi się myli.
Chciałbym mieć tyle pieniędzy. Kupiłbym sobie całą biblioteczkę z Twoimi przygodami, a także maszynę która sprząta pokój. Chętnie zleciłbym zbudowanie takiego wynalazku jakiemuś mądremu inżynierowi. Mamie kupiłbym super-perfumy, a dla taty samochód z francuskiej fabryki (mamy japoński od Tokugawy, ale w przedszkolu na "Dniu Francuskim" nasza pani mówiła, że Francja słynie z samochodów) i szybki pociąg. Moglibyśmy jeździć na wczasy na Hel kiedy tylko naszłaby mnie na to ochota. Woziłby nas nasz prywatny pan kolejarz. A może nawet kiedyś wybrałbym się do Arcachon? Sam mówiłeś, że jest tam fajnie...
[Prawa autorskie do Mikołajka: Goscinny-Sempe oraz Wydawnictwo "Znak"]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz