środa, 31 lipca 2013

Ostatni dzień w przedszkolu

Kończy się lipiec, a wraz z nim bardzo ważny rozdział w życiu Łukaszynki. Dziś Łukasz jest w swoim przedszkolu po raz ostatni....
Wierzę, że sierpień będzie na tyle atrakcyjny by zrekompensować Łukaszynce stratę, której sam całe szczęście tak nie postrzega.
Choć w przedszkolu, jak i w domu, są dni lepsze, są dni gorsze, ciekawsze i mniej ciekawe (patrząc na tablicę ogłoszeń nudnych chyba nie było wcale - zawsze się coś działo), to Łukaszynka spędził z "Oazą" połowę swego życia.
Tam został Łukaszynką. Przydomek wymyśliła przyjaciółka Jula, z którą Łukasz bardzo lubi się przekomarzać i która obraziła się śmiertelnie jak Łukasz nazwał ją "Julianną".
O kolegach i koleżankach gdyby rodzice pozwolili można by pisać bardzo długo: o Michasiu który lubi samochody, o Adrianie który lubi wojnę, o ostatnio najlepszym przyjacielu Łukasza - Szymonie....
W przedszkolu Łukaszynka poznał też miłość swojego życia - "Beronię" ("pierwszą żonę" - Milę znał już wcześniej).
Panie przedszkolanki to też temat rzeka - naszym zdaniem największy atut tego przedszkola. A że nie jest to atut jedyny, możecie dowiedzieć się ze strony "Oazy": http://www.oazaskarbow.pl/

Będzie nam brakowało również i galerii zdjęć na tej stronie.

Jeśli więc trafiliście na tą stronę przypadkiem i szukacie naprawdę fajnego przedszkola w Lublinie - gorąco polecamy "Oazę".

PS: Wkrótce będziemy musieli zmienić tytuł bloga, bo "Przeróżne różności 5-letniej Łukaszynki" staje się coraz mniej aktualne. Łukaszynka ma już prawie 6 lat! Urodziny w przedszkolu już były.

R2 D2 - Maszyna do ćwierkania?

Foto: http://duckbrown.wordpress.com/
Łukaszynka dziś rano postanowił, że nie będzie jednak paleontologiem. Jak dorośnie, zostanie inżynierem-robotykiem i będzie budował roboty takie jak R2 D2 [czyt. "Artoo Ditoo], które będą sprzątać i pomagać mamom w pracach domowych.
Jako szanujący się fan "Gwiezdnych Wojen" postarał się na razie o własny "ćwierkający" model popularnego Artoo z zestawu Happy Meal w wiadomej restauracji.
Łukaszynka chwali się robotem przed dziadkiem:
- Zobacz Dziadziusiu! Ten robot wydaje taki odgłos, ale tak naprawdę nie ma ptaka w środku. Jest tylko taka część na prąd, która wydaje takie odgłosy....






























A tak własną ćwierkającą (lub świerkającą jak chcą inni) maszynę wyobrażał sobie "lata, lata temu" szwajcarski artysta Paul Klee. Cóż? Świat idzie naprzód.... W XXI wieku ćwierkają roboty!

poniedziałek, 29 lipca 2013

Gwiezdne Wojny w Ponyville


Sercem Łukaszynki, podobnie zresztą jak i wszystkich chłopaków z przedszkola, zawładnęła bez reszty saga "Gwiezdne Wojny" oraz wszystko, co się z nimi wiąże: seria klocków "Lego Star Wars", gazetki, katalogi, gadżety, gry internetowe na lego.com.
Trwa zażarta walka o to, który z chłopaków jest najlepiej zorientowany w temacie. Łukaszynka skarży się po południu:
- A wiesz tato, że Michał powiedział, że białe ludziki lego są dobrzy? A to przecież ja się na tym znam lepiej! To ja mam katalog, nie on!!!

W zastępstwie George'a Lucasa nasz Łukasz pomyślał już o kontynuacji serii. Siódmą częścią sagi mogłyby być odcinek "Gwiezdne Wojny w Ponyville" (autorskie połączenie "Gwiezdnych Wojen" i "My Little Pony"):

Kluczem do fabuły nowej części jest przyłączenie się ducha niezgody Discorda do Lorda Vadera i sił Imperium.




























Prawda, że przerażający z nich duet?


Nieświadoma zagrożenia Applejack wraz z rodziną pracuje dalej na farmie jak gdyby nigdy nic.

W zbiorze jabłek pomagają jej dwaj przybysze z Kosmosu: robot Artoo i jego nieodłączny  przyjaciel C-3PO.













Sok z jabłek nie wpływa najlepiej na obwody Artoo Ditoo , ale nasi astromechaniczni bohaterowie tak łatwo się nie poddają.

Na szczęście przezorna księżniczka Celestia chcąc uchronić Ponyville przed nieuchronnie zbliżającą się inwazją zła, ściąga Yodę w celu wyszkolenia nowych rycerzy Jedi. Do Luke'a Skywalkera dołącza jej najlepsza uczennica ze szkoły magii - Twilight Sparkle.

Luke Skywalker i Yoda podczas szkolenia.
Twilight Sparkle podczas treningu mentalnego.






























Obroną przestrzeni powietrznej wokół Ponyville wedle rozkazu dowództwa - księżniczki Lei i księżniczki Celestii zająć się mają największe asy przestworzy: Han Solo i pegaz - Rainbow Dash.

Statek Hana Solo - Sokół Millenium
Rainbow Dash w nadprzestrzeni.



































Całe Ponyville szykuje się do śmiertelnej walki z najeźdźcą, groza narasta. Każdy kucyk, pegaz, jednorożec, człowiek, robot czy kosmiczny potworek zdają sobie sprawę z potęgi "Ciemnej Strony Mocy". Jedynie niepoprawna optymistka Pinkie Pie nie wierzy, że Lord Vader jest uosobieniem  zła.








Wierzy, że swoim uśmiechem jest w stanie pokonać potęgę Imperium.



Jej zdaniem nawet lord Vader jak okaże mu się odrobinkę serca, może zmienić całkowicie swoje oblicze i postępowanie.














Kto będzie miał rację? Jak zakończy się epicka opowieść "Gwiezdne Wojny w Ponyville"? .... Dowiecie się za kilkanaście lat jak Łukaszynka skończy szkołę i zrealizuje swój projekt filmowy.....

[ PS: Dziękujemy George'owi Lucasowi i innym autorom oryginalnej sagi "Gwiezdne Wojny", Bonnie Zacherle i firmie Hasbro - twórcom kucyków za użyczenie wizerunków postaci i twórczą inspirację, Wikipedystom za opracowanie tematów i ilustracje, autorom serwisu www.gwiezdnewojny.pl za ilustracje, użytkownikowi Kurogetsusai społeczności "On-Anime" za łagodne oblicze lorda Vadera. ]

piątek, 26 lipca 2013

Oda do Radości (Mi-Mi-Mi-Mi-Mi-Mi-Mi-Mi.....)

Tato Łukasza jadąc samochodem śpiewa razem z zespołem "Tilt" w radiu: "Jeszcze będzie przepięknie...", Łukaszynka na to:
- Przestań! Bo pęknie mi głowa!!!
- A jak ty przez pół drogi śpiewasz jak Muppet "Mi-Mi-Mi-Mi-Mi - Mi _Miiii - Mi...." na melodię Ody do Radości to jest dobrze?
Łukasz na to: 
- Ale jak ja śpiewam:  "Mi-Mi-Mi-Mi-Mi - Mi _Miiii - Mi...." to jestem szczęśliwy!


czwartek, 25 lipca 2013

Powrót taty

Któż tego nie zna?:

Tato nie wraca: ranki i wieczory
We łzach go czekam i trwodze;
Rozlały rzeki, pełne zwierza bory,
I pełno zbójców na drodze.

Słysząc to dziatki, biegną wszystkie razem,
Za miasto, pod słup, na wzgórek;
Tam przed cudownym klękają obrazem, 
I zaczynają paciórek.

(...)

Wtem słychać tarkot, wozy jadą drogą,
I wóz znajomy na przedzie;
Skoczyły dzieci, i krzyczą jak mogą:
"Tato, ach tato nasz jedzie!"



Obaczył kupiec, łzy radosne leje,
Z wozu na ziemię wylata:
"Ha, jak się macie, co się u was dzieje?
Czyście tęskniły do tata?"



Tato Łukaszynki całe szczęście pokonuje do pracy znacznie mniejsze odległości, ale radość Łukasza jest porównywalna:
_ Hurra!!! Laptop wrócił!....


Wolność kocham i szanuję

Poranek w domu Łukaszynki zawsze wygląda podobnie. Rodzice zawsze spieszą się do pracy, a Łukasz zawsze na wszystko ma czas. Czas na rysowanie, przemyślenia na temat czemu woda wiruje w odpływie, czemu dinozaury wyginęły, czemu kupy śmierdzą, liście są zielone, serek "Danio" reklamuje postać Małego Głoda, a hortensje w ogródku są "takie puchate".
Tato w pewnym momencie się zniecierpliwił:
- Szybciej Łukasz! Z życiem.... z życiem!....
Łukasz na to:
- Tato! Celem człowieka nie jest szybkość! Celem człowieka jest wolność! Trzeba być wolnym, a nie szybkim....

[ Kolejny obrazek ze Statuą Wolności pobrany z serwisu www.tapeciarnia.pl . Dziękujemy!!! ]

poniedziałek, 15 lipca 2013

Japońska wyliczanka

Łukaszynka bardzo chce chodzić na karate. A że w wakacje wszelkie szkółki wschodnich sztuk walki nie prowadzą nowych naborów, musi poprzestać na nauce na własną rękę liczenia po japońsku. Przyda mu się w przyszłości przy egzaminie na pomarańczowy pas.
Przy okazji ułożył taką oto wyliczankę:

" 1...2.... , 1.....2......
[ ichi....ni...., ichi.....ni.....]
1....2.....3.....4.....
[ ichi , ni, san, shi....] 
1...2...3....4.....
[ichi, ni, san, shi....]
Jestem zły! Jestem zły!....."


sobota, 13 lipca 2013

Biblia w obrazkach

Słowo się rzekło....
Prezentując dorobek artystyczny Łukaszynki w roku szkolnym 2012/13 nie sposób pominąć Biblii w obrazkach.
Trudno wyciągnąć od autora jakichkolwiek bliższych informacji na temat kulis powstania tego dzieła, ale domyślamy się, że powstało ono na zajęciach z religii. W niektórych miejscach znać chyba rękę katechetki - p. Galinki.
W oryginale dzieło ma formę starannie zszytej książeczki. Obrazki, jak najpiękniejsze średniowieczne miniatury, są niewielkie i operują uproszczoną formą przekazu.




























Okładka nie pozostawia żadnych wątpliwości, że jest to Pismo Święte w obrazkach dla najmłodszych.


















Ikonografia drugiej strony też dość czytelna.














Dalej jest już trudniej. Czyżby straż u grobu Chrystusa?
















Przedstawienie niemal abstrakcyjne....
















Drzewo to z pewnością jakaś wskazówka. Ale Rajskie?.... Z przypowieści?....















I zapewne nauczanie Chrystusa (choć mogę się mylić)....














Zmartwychwstanie? Uciszenie burzy?....
















I na koniec z całą pewnością jakaś historia ze Starego Testamentu. Melchizedek?.....



PS: Wielkie dzięki dla pani katechetki za otwartość umysłu i nieszablonowe podejścia do nauczania religii w przedszkolu.

Galeria prac z przedszkola

Obiektywnie patrząc, w przedszkolu są znacznie lepsi rysownicy od Łukaszynki. Łukasz wiecznie nie ma czasu, cierpliwości, stąd też i mapy jego autorstwa ostatnio bardzo się pogorszyły. Cóż? Nie można chyba być najlepszym we wszystkim....
Ale na dowód tego, że nawet tak "wiecznie zajęci" młodzi ludzie  w przeciągu roku szkolnego coś robią na zajęciach, wybraliśmy najlepsze prace Łukaszynki z całego roku.
Nie jest dla nas żadnym zaskoczeniem, że dominuje tematyka zwierzęca. Łukasz w prawdzie nie chce być już paleontologiem jak dorośnie, ale jak sam mówi "sklepiarzem". Chce prowadzić sklep zoologiczny. Ma już wymyśloną nazwę: "Szczęśliwe ZOO", wymarzony kolor ścian (oczywiście niebieski) i gotowy biznes plan. Będzie miał duży dział z rybkami, żółwiami, "morskimi chomikami" (chyba krzyżówka chomika ze świnką morską - przyp. red.), ale będą też papużki i owady....
W twórczości przedszkolnej dominują jednak koty, co też nie jest dla nas żadnym zaskoczeniem.








Na przykład taki wesoły Mruczuś.....













To też jest kot, ale okazuje się, że nie byle jaki. To słynny Kot Śpioch, który na Mini Mini opowiada dzieciom polskie legendy. W tym obrazku łączą się zainteresowania "zwierzęce" Łukaszynki z jego fascynacjami literackimi.


















I prywatnie nasz ulubiony obrazek z kotem w jednej z głównych ról. Kot to oczywiście ta straszna bestia w prawym górnym rogu, która rzuca się na niczego nieświadomą myszkę. Duże brawa dla autora za dramaturgię przedstawienia.













A oto i jeszcze jeden przedstawiciel królestwa zwierząt - kameleon.




[Pająk Krzyżak gdzieś zawieruszył nam się podczas skanowania. Czyżby to sprawka mamy, która nie przepada za pająkami?]













Łukaszynka jako typowe dziecko XXI wieku lubi też roboty. Ten akurat przystojniak ma imię - nazywa się Radiorobot.









A na koniec retrospektywy, jak to u wielkich artystów bywa, scena religijna.
To oczywiście Golgota..... Czy w całej ikonografii chrześcijańskiej spotkaliście się kiedyś z tak oryginalnym (może z wyjątkiem Bruegela i Dalego) podejściem do tematu?

PS: O Biblii w obrazkach autorstwa Łukaszynki, przy niewielkiej pomocy katechetki - p. Galinki w następnym poście.

środa, 10 lipca 2013

Gratulacje dla foczek

Dzisiaj usłyszałem, że 3 foczki z helskiego Fokarium zostały wypuszczone na wolność. Potrafią same łowić ryby i w ogóle wszystko co każda foczka umieć powinna.
W "Wiadomościach" powiedzieli, że jedna dopłynęła do Gotlandii, druga do południowych wybrzeży Szwecji, a jedna została u nas w okolicach Rozewia.
Moje gratulacje dla pływaków tak wybitnych pływaków!!!

wtorek, 9 lipca 2013

Wieloryb "Świnka"

Łukaszynka czyta książkę o wielorybach i ssakach morskich. Podekscytowany rozmiarami tych zwierząt woła:
- Mamo, mamo!!! Wiesz, że są wieloryby długości 20 dzieci z przedszkola, są wieloryby długości 12 dzieci z przedszkola, orka ma długość 10 dzieci z przedszkola, a jest też maleńki wieloryb, który ma długość jednej cioci? Nazywa się "świnka"!!!


PS: "Świnka" to oczywiście morświn. "Długość jednej cioci" - to by się mniej więcej zgadzało. Prawa autorskie fotografii - Woliński Park Narodowy, ale morświny żyją także na Helu. Bardzo możliwe więc, że Łukaszynka jeszcze w te wakacje Łukaszynka spotka "wieloryba świnkę"....

Xbox w gęgie

Myjąc zęby Łukaszynka coś kombinuje. Wywija szczoteczką jakieś dziwne wygibasy. Tato napomina:
- Dokładnie!.... Kręcimy ładne kółeczka....
Łukasz na to podirytowany: - Tato, ja rysuję na zębach znaczek Xboxa!....

Rewolucja śmieciowa według Łukaszynki

Łukaszynka ostatnio jest w formie. Powstało kilka nowych fajnych gagów. Oto jeden z nich:

Segregowanie śmieci dla Łukaszynki jest rzeczą prostą i oczywistą. Któregoś dnia jednak na tyłach sklepu odkrył dzikie wysypisko butelek po piwie. Pyta oburzony:
- Czemu ci panowie nie wyrzucili butelek do zielonego pojemnika? Nie wiedzą, że butelki są zrobione ze szkła?!.....

niedziela, 7 lipca 2013

Uniwersytet Potworny i Uniwersytet Katolicki

Dzisiaj miałem bardzo fajny dzień. Byłem z tatą w kinie na bardzo fajnym filmie - "Uniwersytet Potworny"....
Mimo, że było tam całe mnóstwo strachów i straszydeł, w ogóle się nie bałem. Film był raczej śmieszny, a nie straszny.
(Troszeczkę bałem się tylko pani nauczycielki, ale nie mówcie nikomu)
Opowiada z grubsza o tym, jak potwory chodziły do szkoły i musiały się uczyć. Jeden niebieski - Sally, nie chciał się uczyć, ale był duży i straszny. Zielony - był bardzo dobrym uczniem, ale mało strasznym. Żeby móc uczyć się dalej na Wydziale Straszologii Uniwersytetu Potwornego musieli zmierzyć się z najstraszniejszymi potworami w specjalnym turnieju.
Ale nie będę opowiadał całego filmu. Jak pójdziecie do kina, to sami zobaczycie.
Teraz krótko co mi podobało się najbardziej:


  • jak Mike i Sally łapali potworzastą świnkę (przypomina mi trochę jelenia, tacie nie bardzo. Jest na plakacie - pomarańczowa z karteczką tuż pod chorągiewką Mike'a)
  • Jak uciekali z fabryki (nie zdradzę Wam dlaczego) - jeden krzyczy do Mamuśki - "Silnik!!!! Zapalaj!!!!", a Mamuśka na to: -"Co?!!! Mam się opalać???"
  • Pościg ich goni, Mamuśka dalej: "Nikt nie zapomniał o pasach? Komuś może gumę do żucia?" Potworek z 5 oczami krzyczy na całe gardło: "No jeeeedźźźźźź!!!!"..... Zresztą ten kawałek możecie zobaczyć na You Tubie:



  • Stołówka - jak pani wysypała  studentom jedzenie z kubła na śmieci.... Całe szczęście my w przedszkolu mamy lepszy catering.
  • Maszyny do ćwiczenia straszenia dzieci - z mnóstwem sprężyn drewnianymi manekinami dzieci
  • Jak w prawie finałowej scenie wystrzeliły wszystkie pojemniki na energię pochodzącą ze straszenia
  • Podobali mi się też przyjaciele Mike'a i Sally'ego, a także dziewczyny z czerwonymi oczami - bardzo chciałbym spotkać takie w zerówce, ale to niemożliwe. W bajce wszystko jest nieprawdziwe....
A po kinie tato zabrał mnie na drugą stronę ulicy by pokazać mi prawdziwy uniwersytet dla dorosłych. I to nie byle jaki.... Katolicki Uniwersytet Lubelski.
Nie ma tam wprawdzie Wydziału Straszologii, ale to właśnie tam moja mama poznała mojego tatę, czy na odwrót?
Tam podobał mi się budynek - "Akwarium". Tak wielka budowla ze szkła i stali, że w środku spokojnie mógłby pływać kaszalot....
A na dziedzińcu - takim dużym placu w środku starego budynku, gdzie stoi pomnik papieża i "księdza tysiąclecia" teraz rosną lilie, a wiosną stokrotki i magnolie....



PS: Za bilet do kina dziękuję najpiękniej jak potrafię cioci i Ewie. 


sobota, 6 lipca 2013

Tornado i Maruda

W Świdniku w Hali Targowej Łukaszynka podziwia oczko wodne z rybkami - welonami. Zaintrygowało go typowe dla ryb rytmiczne otwieranie i zamykanie pyszczka:
- Wiesz tato. Ten jeden porusza paszczą jak Tornado, a ten drugi jak Maruda.....

poniedziałek, 1 lipca 2013

Mały Powstaniec

Zakończenie roku - było, minęło, przyszedł nowy tydzień i Łukasz od poniedziałku znów w przedszkolu....
Jak to w poniedziałek mógł zabrać ze sobą do przedszkola własną zabawkę lub książeczkę - tym razem wybrał przewodnik dla dzieci po Warszawie.
Poznając jedynie część prawdy o powstaniu i "Warszawskich Dzieciach", Łukasz bardzo się przejął losem Małego Powstańca.
Pani Monika chcąc odwrócić jego uwagę od jednego z najtragiczniejszych rozdziałów w historii stolicy, otwiera książeczkę na plan miasta i mówi:
- Chodź! Pokażę ci gdzie byłam....
Łukasz na to zatroskany:
- Ty też jak byłaś mała musiałaś schodzić do ścieków po pocztę?.....